Gen niewolnika 3 – jak oszukać śmierć…

Aniele Boży stróżu mój, ty zawsze przy mnie stój. Rano, wieczór, we dnie w nocy, bądź mi zawsze ku pomocy.. strzeż duszy i ciała mego.. Tak się modliło dawno, dawno temu małe bezsilne dziecko, pozbawione bezpieczeństwa przez własna matkę, stawające codziennie na przeciw swoich strachów i upiorów, dziecko bezsilne, które musiało szybko dorosnąć, żeby przeżyć.

Reklama

Poprzedni wpis skończyłem na tym jak wojsko mnie zgubiło, a potem się odnalazłem. Nie będę spisywał szczegółów ze służby w wojsku, bo każdy kto wtedy służył (lata 80 ubiegłego wieku) to wie jak było.

Do wojska poszedł Krzyś, niepalący abstynent, a wyszedł Krzyś nałogowy palacz i pijak. Wojsko mnie zmieniło nie do poznania. To prawdziwa szkoła życia. Nadmienię tylko, że służyłem, kiedy jeszcze trwał „stan wojenny” w Polsce. Teraz pracodawcy wymagają jakiś świstków ze szkoleń, kwalifikacji, kursy trzeba kończyć.

Dlaczego wspomniałem o powyższych historiach, żeby unaocznić jak patologia z dzieciństwa ma wpływ na nasze resztę życia. Wmawianie dziecku, że jest nic nie warte, że przez niego matka mało nie wyzionęła ducha podczas porodu. Zrzucanie przez rodzica na malutkie dziecko swoich strachów.

Opowiadanie jak to się mało co, nie umarło przy porodzie, spowodowało, że mały Krzyś wziął na siebie poczucie winy i odpowiedzialność, a Krzyś miał wtedy zaledwie z 10 – 11  lat. a jeszcze do tego matce Krzysia znów, zaczął rosnąć brzuch. Śmierć ponownie stanęła Krzysiowi przed oczami i zaczął ponownie o matkę przesadnie dbać.

Nauczył się gotować, piec i został starym malutkim, żeby jak najwięcej matce ulżyć, kiedy będzie znów rodzić. Tym razem matka przez niego nie umrze. To nic, że nabawił się nerwowych tików, nie mógł przełykać śliny, zaczął odczuwać lęki, ale o tym Krzyś z nikim się nie podzielił, ani o tym, że tak bardzo zaczął obawiać się śmierci matki, że zostanie pół sierotą.

Poród przebiegł dobrze, ale po wyjściu ze szpitala, okazało się, że zabiegi Krzysia poszły na nic. matka znów się z nim podzieliła, że mało nie umarła, To nic, że Krzyś gotował obiady, piekł serniki, jabłeczniki.

Krzyś zajął się też małym bratem, żeby mama się nie przemęczała. Co tylko brat stęknął, Krzyś był już przy wózku i kołysał dupę bratu, wycierał usmarkany nos. Krzyś bardzo pokochał brata i był dla niego jak tato i brat. Nauka w szkole wtedy szła ciężko, bo przecież nie starczało już Krzysiowi czasu na uczenie.

Krzysia matka, umierała prawie codziennie, nie tylko przy porodzie. Ciągle była „chora”, a swoimi narzekaniami, codziennie obarczała swojego syna…. aż do czasu…

Powiedzcie mi moi czytelnicy, czy tak jest w normalnej rodzinie? Czy tak ma być?

Postscriptum: Krzysia mama na obecnie 81 lat i dalej umiera codziennie. Krzyś żeby funkcjonować, bierze leki uspokajające. Krzyś nie mieszka z mamą obecnie, ale jeden telefon od mamy powoduje, że musi podwoić dawkę uspokajaczy.

Krzysztof Gral

Czytaj także:

 

Gen niewolnika 2 – czyli ja to w wojsku… dupa

 

 

Gen niewolnika zwykłego śmiertelnika

KG

Top