Gen niewolnika zwykłego śmiertelnika

Mam na imię Krzysztof i jestem przeciętnym „zjadaczem chleba”, jak to mówi się potocznie. Jestem z tych co po wypłacie wynagrodzenia w połowie miesiąca, „głowi” się, jak to przeżyć do wypłaty. I ciągle myślę: Jak to jest, że pracuje uczciwie, a po 20 brakuje mi już na chleb. Nagle mnie olśniło, że powodem tego stanu nie jest rząd, czy konstytucja, ale… no właśnie co?

Reklama

Po tej połowie miesiąca, już nie mogę skupić się na pracy, tylko myślę jak tu przeżyć. Mieszkam w Lubinie, bogatym przecież mieście, jednym z najbogatszych powiatów. Moim drugim zawodem, konikiem jest obserwacja życia, sytuacji ludzi, zachowanie się przyrody i świata zwierząt. Te ostanie przypominają mi i uczą mnie jak być człowiekiem, tak by nie zatracić swoich wartości, które mogą czasem wydawać się moim przekleństwem, czyli wrażliwości, empatii i prawości. Nie miałem lekkiego życia od dzieciństwa i można rzec, że z „niejednego pieca chleb jadłem”. Jako dziecko pomagałem rodzicom na roli, ile miałem lat ?. Może z 9, ale umiałem już dużo, ugotować np. obiad, upiec ciasto. Swoje doświadczenie w gotowaniu praktykowałem, wykradając rodzicom mąkę i jajka, jako przyprawy służyły mi proszkowane cegły. Wcale to nie było to smaczne…

W wieku 12 lat byłem już domowym kucharzem, urodził się mój brat, zostałem jak to się mówi młodocianą niańką. Pasałem krowy po lasach, umiałem już je doić, choć broniły się mężnie ogonem. Moim menu były parowane ziemniaki z solą i masłem. piękne czasy…, takie bez pogoni za życiem. Pomału stawałem się dorosły.

Wydawało się wtedy, że bycie dorosłym to jest coś! Nie miałem nałogów, nie lubiłem używek, do czasu, aż zaciągnięto mnie do wojska. Tam trzeba było z musu nauczyć się palić, bo kończyło się to powiedzeniem, „kto nie pali na rejony”. No i stało się i palę z przerwami do dziś. Nauczyłem się tam także oprócz, strzelania, czołgania, rzucania granatami, ścielić łózko w kostkę, bo wiadomo inaczej zbiórka i rejon, albo mycie szczoteczką do zębów kibla, abo czołganie w błocie ze śpiewaniem piosenki „Kalina Malina w lesie rozkwitała”. Wojsko wykorzystało moją dziecięcą pasję: gotowanie i tak zostałem starszym kucharzem i pierwszy raz miałem „władze”, skromna może, ale władza nad drużynką. No i nad kompanią, bo kto prosił o większego ślizgacza (ziemniaki na plastikowym talerzu, rozmazane tak, żeby wyglądało dużo), mógł oberwać chochlą. A co do tej chochli, to dość zabawnie wyglądało, jak żołnierz Ludowego Wojska Polskiego stał podczas alarmu w białym kitlu i z tą chochlą na ramieniu 🙂 zabawne, nie?

To na razie tyle z tym wojskiem, bo każdy kto miał z nim do czynienia w czasach PRL, to wie o co chodzi i tu prośba do rządzących nie zmniejszajcie mi emerytury z tego powodu, że służyłem w komunie. Wtedy każdy żył komuną nawet wy obecni rządzący krajem o nazwie Polska, a nie jakaś tam Rzeczypospolita.

Dlaczego „gen niewolnika”? I czy go mam, to napiszę w dalszej części. Pozdrawiam Prezesa i wszystkich moich rodaków i przyszłych moich czytelników.

Krzysztof Gral

Top