Kiedy kocha się za mocno. Zbrodnie popełniane z miłości

Udostępnij

Miłość niewątpliwie jest uczuciem pięknym, jednak źle przeżywana może pchać do czynów, których na ogół, nie będąc pod wpływem emocji, człowiek nigdy by nie popełnił. Każdego dnia na całym świecie dochodzi do licznych morderstw popełnianych z zazdrości, obsesji, pasji. Przedstawiamy najgorsze zabójstwa popełnione w imię miłości.

Reklama

Psychologiczna definicja zabójstwa z miłości mówi, że to morderstwo, w którym ofiarę i zabójcę łączy relacja oparta w jakiś sposób na miłości i/lub seksie, dokonane w stanie ekstremalnego pobudzenia emocjonalnego. Określenie nie występuje w żadnym kodeksie karnym i nie zostało oficjalnie uznane przez prawo, ale używa się go w języku potocznym i żargonie prawniczym. Pewien wyjątek stanowi Francja, gdzie określenie stanowi rodzaj przyjętej formy. Również w Stanach Zjednoczonych obrońcy często opierają linię obrony na tym terminie. W Polsce przyjęło się natomiast powoływanie się na zabójstwo w afekcie.

Miłosne trójkąty, nastoletni kochankowie

Historia jak z filmu: nastolatek zafascynowany swoją nauczycielką uwodzi ją i wdają się w ognisty romans. Problemem jest mąż kobiety, który dowiaduje się o zdradzie i chcąc ratować swoje małżeństwo, postanawia pozbyć się chłopaka. Jako że 18-latek nie wyobraża sobie życia bez kochanki, a dodatkowo zaczyna go wręcz trawić obsesja na jej punkcie, zdradzony mąż podejmuje decyzję nieodwracalną – chłopaka trzeba zabić. Chwyta więc za pistolet i strzela do niego, gdy ten czeka przed domem na ukochaną. Mimo tego, że morderca przyznaje się do zabójstwa, zostaje skazany za nieumyślne zabójstwo. Do tego wyrok zapada w zawieszeniu.

Belgia, listopad 2006 r. Els Clottemans i Els Van Doren dzielą nie tylko pasję do skoków ze spadochronem, ale również kochanka. Cała trójka wraz z większą ekipą skoczków wzlatują na wysokość 30 tys. stóp. Van Doren wyskakuje ostatnia i jako jedyna nie bierze udziału we wspólnych akrobacjach. Nie otwiera się jej spadochron, ten zapasowy zresztą też. Rzecz jasna nie udaje jej się wyjść żywej z tej historii, a Clottemans zostaje główną podejrzaną. Za jej niewinnością nie przemawia fakt, że przed wypadkiem wykonywała anonimowe telefony do wspólnego kochanka i wysyłała anonimowe listy do… męża Van Doren.

Na podstawie nagrania z kasku ofiary i oględzin jej sprzętu, sąd uznał, że spadochron został uszkodzony z premedytacją. Ława przysięgłych uznała, że Clottemans zabiła kochankę, by mieć ich wspólnego kochanka tylko dla siebie. Została uznana winną morderstwa i skazana na 30 lat więzienia.

Dzieciobójczynie, rywalki

Zabójstwa popełnione z miłości nie opierają się jednak jedynie na relacjach stricte romantycznych. Miłością darzą rteż m. in. matki swoje dzieci. I tak pchnięta rozpaczą kobieta popełnia najgorszą z możliwych zbrodni – dzieciobójstwo.

W 2008 r. Frances Inglis zabiła swojego 22-letniego syna Toma, który po wypadku znajdował się w stanie wegetatywnym. Matka, przekonana o potwornym cierpieniu dziecka, zdecydowała się wstrzyknąć mu śmiertelną dawkę heroiny. Próba nie powiodła się, więc kobieta spróbowała jeszcze raz – tym razem skutecznie. Tom zmarł, a kobieta została uznana winną zabójstwa i skazana na dziewięć lat więzienia. Dwa lata później sąd skrócił karę do pięciu.

Susan Smith z Południowej Karoliny w USA w październiku 1994 r. zgłosiła się na policję, twierdząc, że czarnoskóry mężczyzna wsiadł do jej samochodu, w którym znajdowało się jej dwóch malutkich synów, a następnie odjechał. Przez kilka dni regularnie wraz z mężem apelowała w mediach o pomoc w ujęciu porywacza i odzyskaniu dzieci.

Podczas policyjnego śledztwa Smith nie przeszła testów wariograficznych, jej historie były niespójne, a zachowanie podejrzane. Po dziewięciu dniach kobieta przyznała się do zabójstwa chłopców. Zepchnęła samochód z dziećmi do jeziora John D. Long Lake. Jak tłumaczyła, jej nowy mąż nie chciał „kompletnej rodziny”, więc chcąc zacząć od nowa, postanowiła zamordować synów. Została skazana na dożywocie z możliwością zwolnienia warunkowego po minimum 30 latach – będzie się o nie mogła ubiegać w 2024 r.

Podobna historia miała miejsce 10 lat wcześniej – w 1984 r., kiedy Diane Downs strzeliła do trojga swoich dzieci, bo jej kochanek ich nie chciał. Policji przedstawiła wersję, w której wraz z dziećmi została napadnięta na wiejskiej drodze. Na skutek postrzałów jedno dziecko zmarło, drugie zostało sparaliżowane, a trzecie ciężko ranne.

Policjanci nie dali jednak wiary jej opowieściom, szczególnie, że w trakcie zeznań zachowywała wyjątkowy spokój jak na osobę dotkniętą tak wielką traumą. Jedno z dzieci, które na skutek postrzelenia przeżyło udar, na widok matki wpadło w panikę, a jego akcja serca gwałtownie wzrosła. Po tym incydencie Downs poprosiła lekarzy o odłączenie córki od aparatury, na co ci się nie zgodzili.

Z powodu licznych nieścisłości w zeznaniach kobieta została aresztowana i oskarżona o morderstwo. Gdy jej córka odzyskała mowę, zeznała, jak matka zaczęła strzelać do trójki swoich dzieci. Downs usłyszała wyrok dożywocia plus 50 lat pozbawienia wolności. W 2008 i 2010 r. ubiegała się o przedterminowe zwolnienie, ale sąd odrzucił jej wnioski, podkreślając, że nie życzy sobie jej na wolności.

Zazdrość

Do tragedii jak powyższe dochodzi także w Polsce. W 2008 r. Sąd Okręgowy w Łodzi skazał na 10 lat więzienia 17-letnią Jagodę B., która została oskarżona o usiłowanie zabójstwa 21-letniej dziewczyny ze szczególnym okrucieństwem. Powód? B. była zazdrosna o swojego chłopaka.

Do tragedii doszło w 2006 r., kiedy to 15-letnia wówczas Jagoda B. w trakcie imprezy dowiedziała się, że Jolanta M. ma romans z jej chłopakiem. Nastolatka zaczęła bić kobietę pięściami, kopała ją po całym ciele, uderzała jej głową o kuchenkę. Półprzytomną M. zaciągnęła za włosy na podwórko, gdzie skakała po niej i biła drewnianym wieszakiem. Ofiara uszła z życiem, jednak na skutek poważnych obrażeń mózgu doznała paraliżu i do końca życia będzie niepełnosprawna.

Nie pomógł młody wiek. Sąd uznał, że B. jest na tyle zdemoralizowana, że powinna odpowiadać za swoje czyny jak dorosła.

Zazdrość była powodem tragedii, do której doszło w Legionowie w 2012 r., kiedy 37-letni Paweł M. zamordował swoją o pięć lat młodszą żonę. Gdy z kobietą przez kilka dni nie było kontaktu, jej zaginięcie zgłosiła na policji kuzynka ofiary. Przy okazji dochodzenia Paweł M. złożył obszerne wyjaśnienia, jednak po kilku dniach policjantom udało się wydobyć z mężczyzny zeznanie – w trakcie kłótni uderzył kobietę, a następnie udusił. Ciało zawinął w koc, włożył do samochodu, wywiózł do lasu w okolicach Palmir, oblał benzyną i podpalił.

Przyznał, że powodem morderstwa był narastający od dłuższego konflikt pomiędzy małżonkami, a jego podłożem była zazdrość.

źródło: Criminal Justice Degrees Guide, portal tvp.info

Top