Nie chcę takiego zięcia!

Udostępnij

Nie podoba się Pani Dorocie chłopak córki. Jest to problem nie lada jaki. Zakochana dziewczyna niestety widzenie ma słabe. A na dodatek wszystkich w koło, którzy mają do jej związku jakieś „ale”, traktuje jak potencjalnych wrogów.

Reklama

Znam jeden taki przypadek. Dziewczyna lat siedemnaście, poznaje chłopaka o ponad dziesięć lat od siebie starszego i świata poza nim nie widzi. A już na pewno nie widzi tego, co dojrzy zawsze spostrzegawcza matka. Chłopak był koło trzydziestki. Bezrobotny, bez zawodu, na garnuszku u rodziców i do tego smród potu jaki za sobą nosił niejednego przyprawiłby o mdłości.

To wszystko jednak umknęło uwadze młodej zakochanej. Każda zdecydowana uwaga, kończyła się karczemną awanturą. Dziewczyna za żadne skarby świata nie chciała słuchać uwag matki. Przez co w domu panowała napięta atmosfera.

Pani Doroto, nie chcę się chwalić…ale będę. Pomogły moje rady, które niezmiennie mówią – powoli! Ze wszystkim powoli i nie nerwowo. Trzeba najpierw poznać wroga. Zaprosić go do domu. Przeprowadzić z nim sympatyczną rozmowę, na tematy jemu niewygodne. Wcześniej przeprowadziwszy z córką wywiad tak, żeby nawet nie zorientowała się w czym rzecz. I uśmiechać się. Wciąż się uśmiechać. Po czym zaprosić go znowu i po raz kolejny zatruwać mu życie swoja osoba. Powoli i konsekwentnie. Podczas jego trzeciej wizyty, należy wyrazić troskę o wspólne życie młodej pary. O ich plany na przyszłość i tym podobne. A w między czasie, nie zapominamy rzucać w stronę córki nasze uwagi, typu – córcia, a co od niego tak potem czuć??… Wciąż łagodne! To ważne. Powiedzieć i odejść. Nie dziamolić. Bo mała zacznie stawać w jego obronie i przestanie się koncentrować na tym co istotne. I cała nasza praca idzie na marne. Oczywiście jak zwykle wprowadzamy plan „B”. Czyli powolne sączenie jadu. W tym celu należy zadzwonić do swojej przyjaciółki i rozmawiać z nią o złych doświadczeniach „znajomych”, będących w takich związkach. Oczywiście należy robić to tak, żeby córka która akurat jest w domu, usłyszała wystarczająco dużo.

Apeluję więc o cierpliwość. Konsekwentne brnięcie do przodu spowoduje, że Pani córka zacznie powoli dostrzegać to co zobaczyć powinna. W tym samym czasie, chłopak też powinien brać już nogi za pas, udręczony nadopiekuńczością rodziców swej ukochanej. Ostatecznie córka w końcu wróci skruszona i przyzna, Ze to jednak mama miała rację. A Pani znów przyjmuje to ze stoickim spokojem. Fajerwerki odpalamy poza jej zasięgiem. Nie można być takim aż tak okrutnym…

Małgorzata Kwiatkowska
pokojmalgorzaty.blogspot.com

Top