Opowieści o ludziach: Chciałem być biznesmenem

Patrzy na mnie niepewnie. Jakby nie wierzył, iż w jego przygodzie może być coś ciekawego. Chciałby tylko przestrzec takich jak on cwaniaków. Nie opłaca się… Człowiek pozostaje głupim i zawstydzonym. Tak bardzo, że nie da się opowiedzieć. I ucieka oczami na firankę, potem sufit, ścianę… Po prostu w bliżej nie określona dal.

Reklama

 

    Staszek zawsze traktował życie jak przygodę. Nawet wtedy, gdy był w wojsku. Każdy dzień układał sobie niczym scenariusz super hitowego filmu. Planował przy tym nieprawdopodobne kombinacje. Gdy kiwał trepa, musiało wyglądać to jak w Akademii Policyjnej. Gdy zrywał dziewczynę, to na wzór przynajmniej Lodów na patyku. I tak sobie zył barwnie.
Kiedy wyszedł z wojska, zastał inną rzeczywistość. Nagle namawiali młodych na przedsiębiorczość. W telewizji, radio, gazetach nawoływali do otwierania biznesu. Od czego więc wyobraźnia Staszka? Tylko kilka dni potrzebował, żeby wymyślić te kombinację. Wydawało się to proste jak drut. Przystąpił zatem do poszukiwania wspólników.

Najpierw znalazł Kazika. Przypadkowo. Spotkali się w kawiarni. I tak – od słowa do słowa – dogadali się. Będą kręcić interes i już.
Kazik zaproponował, żeby wziąć do spółki Beatę. Obrotna i rezolutna panienka. Warto w nią inwestować. Przy okazji tez ładna. Ba, seksowna laska jak diabli. Przyjemniej się pracuje w takim towarzystwie. Staszek więc nie zastanawiał się długo. Niech będzie Beata. Dwa dni bawili się, by uczcić spółę. Dwa dni szaleństwa.
Później poszedł Staszek zarejestrować firmę. Nie było żadnych problemów. Z kredytem też. W końcu dwadzieścia milionów to nie jest astronomiczna suma. Starczy natomiast na zakupienie samochodu. Bez namysłu kupili dużego fiata. Udało się, nawet znośne auto, na wożenie towaru w sam raz.
Teraz trzeba było pomyśleć o towarze. Ale od czego jest główka? Na tym właśnie zasadzał się pomysł. Kupili kilka kaw, herbat i innych drobnostek. I stanęli na lubińskim Skorpionie. Prawdę mówiąc to Beata stała. Kazik i Staszek chodzili natomiast między stoiskami. Uważnie obserwowali konkurentów. Wyczaili szybko jednego. Własnie jechał po towar. Sprawdzili, gdzie parkuje. A w nocy obrobili mu bagażnik.

Nie brali wszystkiego. Tylko kawę, herbatę, śmietankę i inne drobiazgi. Wyszło tak pół bagażnika. Beata miała czym handlować, a oni znowu przechadzali się po targowisku. W nocy mieli już dwie roboty. Jedna na Przylesiu, druga na Polnym. Nie było żadnych problemów. I tak mijały sobie dni. Beata handlowała, a Kazik ze Staszkiem dostarczali towar.
Trzeba było jednak uważać, bo ktoś mógł się domyślić, że dwóch kolesiów krążących między handlarzami kombinuje jak ich tu okraść. Ustalili więc, że zmienia metodę rozpoznania. Beata zwerbowała do firmy Magdę. Też wyjątkowo urodziwą sprzedawczynię. Dzieki temu dziewczyny szybko zyskały wśród lubinskich kupców adoratorów. A to ułatwia rozpoznanie.
Interes się kręcił. Wynajęli już nawet kiosk. Spłacili kredyt. Ba, stać ich było na legalne kupowanie towaru. Zgubiło ich jednak przyzwyczajenie. Nie zamierzali w ogóle zmienić sposobu zaopatrywania firmy w towar. Działali co dwa dni. I hulali. Bawili się na całego. Głogów, Wrocław, Poznań… Odwiedzali też czasami Gdańsk.
Aż przyszła wpadka. Całkiem przypadkowo przyszła. Po prosty nie zauważyli patrolu policji. Może dlatego, że stali się wyjątkowo nieostrożni? Zgubiła ich roztropność.

-Chciałem być biznesmenem – mówi Staszek. – Ale wydawało mi się, że biznes to filmowa przygoda. Odkiblowałem za to dwa lata. Za dobre sprawowanie wyszedłem. Resztę zawiesili…
I o czym tu pisać? – Zdaje się pytać oczami. – Że życie nie jest filmem, że można żyć normalnie? Teraz już boi się biznesu. W ogóle boi się oglądać filmy.
Tadeusz Stojek
PS.

Imiona bohaterów tej opowieści zmieniłem.

O autorze:


    Tadeusz Stojek. artysta, dziennikarz, pedagog, animator kultury i współtwórca Fabryki Kultury, który pracował w Lubinie z młodzieżą i organizował imprezy kulturalne. Zmarł w wieku 52 lat. Dzięki Tadeuszowi Stojkowi w mieście rozpoczęło działalność Stowarzyszenie Na Rzecz Inicjatyw Kulturotwórczych i Wychowania przez Sztukę „Zejdź z ulicy”. Znalazł młodych ludzi zafascynowanych teatrem i uczył ich sztuki aktorskiej. Na tej bazie powstał Teatr Świerszcz oraz Kabaret Szemrany. Sztuka wyszła na ulicę i od czasu do czasu w Lubinie można było spotkać mimów i obejrzeć happening, zorganizowany przez grupę podopiecznych Tadeusza Stojka. Regularnie pokazywane były programy Kabaretu Szemranego.   Siłą napędową obu inicjatyw był Tadeusz Stojek, którego już nie ma.

(…)Wiele osób wiązało uzasadnione nadzieje, że Tadeusz Stojek, jako Ojciec Duchowy lubińskiej kultury niezależnej poprowadzi w inny wymiar miejscowych artystów, twórców, organizatorów kultury i ich sojuszników…Niestety, wielki żal ogarnął tych, co pragnęli czynnie uczestniczyć w tej wędrówce…

Tadeusz udowodnił, że nawet w skrajnie trudnych warunkach zewnętrznych można realizować wielkie projekty i porywać za sobą nie tylko młodzież. Jego projekt społeczno-kulturalny Fabryki zawierający m.in. koncepcję odrodzenia Teatru Świerszcz przyczyniał się do budowania kapitału społecznego w Lubinie oraz stwarzał możliwości realnego integrowania lokalnego środowiska kultury.(…) Andrzej Ossowski (2011r.)


Top