Połknął bakcyla off-roadowych tras na quadzie

Udostępnij

Krzysztof Kłaczyński, który na co dzień pracuje jako główny specjalista, kierownik działu kontroli rozliczeń finansowych Zakładu Hydrotechnicznego, połknął bakcyla off-roadowych tras na quadzie 7 lat temu na wakacjach w Turcji.

Jeździł na wypożyczonym quadzie, po powrocie szybko kupił swój pierwszy pojazd. Wtedy był to używany quad.

Reklama

Od tamtej pory zjeździł już bezdroża i poligony Polski, Ukrainy, Albanii i Czarnogóry. Teraz wrócił z przyjaciółmi z legnickiej grupy off-roadowców z Rumunii.

– To, wbrew pozorom, bezpieczny sport. Quad waży 300-400 kg, zdarza się wypaść z niego, czasami na wjazdach się zroluje do tyłu, ale używając rozsądku unikniesz poważniejszej kontuzji. Zdarzało mi się wypaść, ale skończyło się na strachu – opowiada Krzysztof. 

Kierowcy quadów unikają płaskiego terenu i asfaltu, więc na wyprawy, tak jak teraz do Rumunii, jadą z lawetą wiozącą ich maszyny.

– „Romania Race 2019” to kolejna nasza męska przygoda. Rumunia to bardzo ciekawy kraj, pełen skrajności i kontrastów. Smaczna kuchnia, przyjaźni ludzie, wioski w górach zapomniane przez świat, wąwozy i kamieniste szlaki – czego chcieć więcej? – śmieje się Krzysztof. 

Razem z kumplami zwiedzili kawałek wyżyny Transylwanii wzdłuż wcześniej wytyczonej trasy. Od nizinnych polniaków oraz bardzo lepkiego błota poprzez przejazdy – chłopaki zrobili kolejny krok w szlifie umiejętności jazdy na quadzie.

– Wyprawa była nastawiona na typową turystykę bez elementów rajdowych, chociaż jak wiadomo na kilku pięknych, szybkich przejazdach trzeba było zamknąć licznik. Zrobiliśmy 800 km w sześciu zaplanowanych odcinkach.

źródło: KGHM To My

Top