Zawód: działacz!

Cześć  rybki moje, żabki kochane ! Koniec już z moimi żalami, stanem duszy i w ogóle. Bo tak naprawdę to mi się wszystko podoba. Jest super. Mówię wam, ekstra jak ta lala. Piękny mamy stadion w Lubinie, piękne zjeżdżalnie do wody w Polkowicach, piękny rynek w Chocianowie, ładny most w Ścinawie, a i prom w Chobieni niczego sobie… Śliczny ratusz w Rudnej i ładny dworzec w Gwizdanowie… Wszystko jest cacy. Nie ma więc potrzeby przywoływać kolejne cuda i cudeńka. Piękna jest nasza Mała Ojczyzna, a i ludzie w niej jakby z dnia na dzień radośniejsi. Wszak dopiero co osiągaliśmy sukces za sukcesem. Aż dziw bierze, że nie zostawili nas w tej Warszawie jako województwo.

Reklama

    No, ale oni tam się nie znają – rybki moje, żabki kochane – nic a nic. Dlatego złoszczą mnie krytykanci. Ot, opozycjoniści tacy. Aha, najczęściej krytykują ci, którzy przegrywają boje o władzę. Kiedy kilka lat temu ci z lewa w Lubinie przegrali, to i referendum robili, i krzyczeli, że to albo owo musi być aut. Bo spółek za dużo, bo na telemedia (jako tubę rządzącej ekipy z prawa) trzeba zbyt dużo kasować, bo wreszcie arogancja i takie inne przywary…Dzisiaj to inna broszka – rybki moje, żabki kochane. Bo wygrali ci z lewa. Spółek więc jest w sam raz albo i trochę mało, aby miasto mogło rozwijać się normalnie. Telemedia też są bardzo potrzebne, bo przecież to już nie tuba… Arogancja zaś jest wymysłem reakcji, która się jeno panoszy.

    Ci z prawa zaś chcą referendum i krzyczą – rybki moje, żabki kochane – by doszło wreszcie do nas, że nie ma sukcesu. Jeno kit. A my, kołowate takie, patrzymy: o co im tak naprawdę chodzi? Tym bardziej, że gościu, który napisał do nas w imieniu Społecznego Ruchu na naszą rzecz nie awizuje nam istoty organizacji, którą reprezentuje. Ba, nawet nie przedstawia się… I trzeba szukać… W pamięci, ma  się  rozumieć  –  rybki  moje,  żabki  kochane   w  pamięci.

    Przypominam sobie wizyty dzisiejszego trybuna tajemniczego ruchu z prawa w kabinie operatorów dawnego Domu Kultury Zagłębia Miedziowego, gdzie ów agitator gaworzył sobie z ówczesnym sekretarzem Podstawowej Organizacji Partyjnej Pracowników Kultury w Lubinie.  Zgadnijcie,  jakiej  partii ?

    Przypominam też sobie opowieści owego trybuna o cudownych przygodach, jakie przeżywał jako kontraktowy wysłannik medali

na  Węgry.  Jakież  to  były  ekstra  czasy  dla  niego…

    Oczywiście można mnie przekonać (bo ja jestem po prostu łatwo-wierny ), iż nasz trybun zwyczajnie inwigilował mateńkę partię wśród pracowników kultury, a medale go wysłały na Węgry, by rozruszał na-szych bratanków. By, się wreszcie wzięli – rybki moje, żabki kochane – za przewracanie ich komunizmu. Wszak po powrocie rzucił się on w nurt martyrologii… By w końcu stać się poważanym kupcem delikatesowym, czyli człowiekiem sukcesu.

    To nic, że teraz nadal sobie kupczy, ale nie ma już sukcesu. No, to on się stał Ruch na Rzecz…  Ale, po co moją ? Mnie przecież, jak już wspomniałem – rybki moje, żabki kochane – wszystko się podoba. Prawda, żal mi trochę słoneczka i jego ministrantów, lecz bez przesady… Jakże by inaczej, skoro ten pierwszy potłukł był kobitkę do utraty obojczyka… Jakże by inaczej, skoro ten drugi tłukł, kogo popadło przy byle okazji… I co z tego, że potem siedział rozparty na tym pięknym stadionie w Lubinie, by w trakcie występu kilku pajacyków z serii Boy’s ryczeć do miejscowej młodzieży:

     –  Ale  wam  k…  załatwiłem… Jeszcze k… wam  kelasów  załatwię.

    Niegdyś tzw. działacze odkrywali ropę naftową w okolicach Lubina i Polkowic analizując ciecz w rowach pod Rynarcicami, Sobinem i Polkowicami Dolnymi. A gdy się okazało, że to ropa z samochodów kombinackich, bo kierowcy musieli przejechać kilometry i przepalić ropę,  to owi  działacze  krzyczeli, że  teraz  będziemy  kopalnią  złota.

    Mógłbym tak w kółko, ale mi się nie chce. Wolę – rybki moje, żabki kochane – być sobie szczęśliwym bezdomnym, któremu wszystko się podoba. Bo przecież  jest i będzie cacy. To pa!

Wasz kaczonogi pięknoduch
                                                                       Tadeusz Stojek

O autorze:


    Tadeusz Stojek. artysta, dziennikarz, pedagog, animator kultury i współtwórca Fabryki Kultury, który pracował w Lubinie z młodzieżą i organizował imprezy kulturalne. Zmarł w wieku 52 lat. Dzięki Tadeuszowi Stojkowi w mieście rozpoczęło działalność Stowarzyszenie Na Rzecz Inicjatyw Kulturotwórczych i Wychowania przez Sztukę „Zejdź z ulicy”. Znalazł młodych ludzi zafascynowanych teatrem i uczył ich sztuki aktorskiej. Na tej bazie powstał Teatr Świerszcz oraz Kabaret Szemrany. Sztuka wyszła na ulicę i od czasu do czasu w Lubinie można było spotkać mimów i obejrzeć happening, zorganizowany przez grupę podopiecznych Tadeusza Stojka. Regularnie pokazywane były programy Kabaretu Szemranego.   Siłą napędową obu inicjatyw był Tadeusz Stojek, którego już nie ma.

(…)Wiele osób wiązało uzasadnione nadzieje, że Tadeusz Stojek, jako Ojciec Duchowy lubińskiej kultury niezależnej poprowadzi w inny wymiar miejscowych artystów, twórców, organizatorów kultury i ich sojuszników…Niestety, wielki żal ogarnął tych, co pragnęli czynnie uczestniczyć w tej wędrówce…

Tadeusz udowodnił, że nawet w skrajnie trudnych warunkach zewnętrznych można realizować wielkie projekty i porywać za sobą nie tylko młodzież. Jego projekt społeczno-kulturalny Fabryki zawierający m.in. koncepcję odrodzenia Teatru Świerszcz przyczyniał się do budowania kapitału społecznego w Lubinie oraz stwarzał możliwości realnego integrowania lokalnego środowiska kultury.(…) Andrzej Ossowski (2011r.)


Facebook Komentarze

Top