Zniszczyć czy ocalić?

Lubin jest postrzegany jako miasto blokowisk. Nie bez racji – budowli ocalałych z pożogi wojennej i późniejszego szału rozbiórkowego przetrwało w mieście niewiele. Jakoś tak się składa, że władze miasta wolały burzyć niż zagospodarować to co istniało.

Reklama

To jak dzisiaj wygląda centrum miasta zawdzięczamy anonimowym decydentom, którzy w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych ubiegłego wieku postanowili stworzyć „Młody Lubin”. Wyburzono wiele budynków tylko po to by „unowocześnić” miasto. Zadziwiające jak argumenty przedstawiane dzisiaj, a mające zracjonalizować decyzję o rozbiórce przypominają to co robiono dawniej, a co jest obecnie ocenianie jako barbarzyństwo.

Co Lubin stracił w imię nowoczesności? Przede wszystkim Rynek. Ocalał na nim tylko Ratusz i Baszta Głogowska – tego nie odważono się zburzyć. Ratusz otoczony był przepięknymi kamieniczkami. Część z nich została zniszczona w czasie działań wojennych, ale znaczna część ocalała. Decyzja o ich wyburzeniu i postawieniu w tym miejscu bloków z wielkiej płyty jest do dzisiejszego dnia niezrozumiała. Lubinianie tęsknią by w ich mieście powstała „starówka”. Wschodnią część Rynku, której po wyburzeniu starych kamienic nie zdołano zagospodarować, zabudowano już nowymi kamieniczkami wzorowanymi na dawnej zabudowie. Jednak wyburzenie „nowoczesnych” bloków będzie raczej niemożliwe z uwagi na koszty przesiedlenia mieszkańców. Tym bardziej, że nawet zewnętrzni inwestorzy nie potrafią sobie poradzić z zagospodarowaniem „Dziury w Rynku” – od prawie siedmiu lat pusty plac straszy mieszkańców i przyjezdnych.

W Parku Wrocławskim stała budowla zwana dworkiem. Wybudowany w 1850 roku obiekt przed wojną pełnił funkcje sierocińca. Po wojnie użytkowali go Rosjanie stacjonujący w mieście. Po pożarze już nigdy go nie odbudowano. Ktoś zdecydował by ruiny rozebrać i dzisiaj tylko porównując stare zdjęcia można zlokalizować miejsce gdzie stał. A miał przecież swój urok – gdyby przetrwał byłby zapewne architektoniczną atrakcją miasta.

Jeszcze w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku, w mieście stał budynek, w którym 27 września 1781 roku przyszedł na świat Wilhelm I Wirtemberski. Pałac Wirttembergów rozebrano i na jego miejscu postawiono szkołę „tysiąclatkę”. Historyczna budowla nie miała szans w starciu z potrzebami ówczesnych władz. Roksa

Jednym z brzydszych budynków w mieście jest Dom Towarowy. Wybudowany w 1968 roku stanął w miejscu wspaniale zachowanego budynku Sądu Rejonowego. Kto i dlaczego zdecydował o rozbiórce tego zabytku? Jak wielką arogancją i butą trzeba było się okazać by nakazać pozbawić nas tej budowli? Cegła z rozbiórki pojechała do odbudowywanej stolicy, a po kilkunastu latach plac zabudowano tym co jakoby było lepsze i bardziej potrzebne mieszkańcom.

Obecne władze mają piękną wizje: wyburzmy niszczejący budynek dworca i w jego miejsce postawmy centrum przesiadkowe. Jest potrzebne mieszkańcom. Pytanie tylko czy aby na pewno jest potrzebne? I czy w tym miejscu? A jeśli tak to czy trzeba burzyć budynek dworca by to centrum powstało?

Lubiński dworzec wybudowano w połowie XIX wieku. Budynek z czerwonej cegły przetrwał w prawie niezmienionym kształcie prawie 100 lat. Po wojnie przebudowano go nieco: podniesiono o jedna kondygnacje jedno skrzydło, wybito duże otwory okienne zabudowane luksferami i całość otynkowano. W ostatnich latach nieeksploatowana budowla uległa dewastacji i przedstawia nieciekawy widok. Nie znaczy to jednak, że jest ruiną. Wystarczy zbić tynki i oczyścić cegłę, przywrócić otworom okiennym dawny kształt i wyremontować wnętrza. To nic nadzwyczajnego: wystarczy chcieć i znaleźć na to fundusze. W budynku mieścić się mogą przeróżne instytucje: kulturalne, gastronomiczne, czy handlowe. Ba! Jeśli władze koniecznie chcą utworzyć centrum przesiadkowe w tym miejscu to dworzec może i taką funkcje spełniać. Dawne zdjęcia nie pozostawiają żadnych wątpliwości: budynek dworcowy ma swój niepowtarzalny urok. Pod warunkiem przywrócenia mu wyglądu sprzed kilkudziesięciu lat.

Radna Ksenia Dowhań-Domańska wraz z Henrykiem Rusewiczem, popularyzatorem lubińskich zabytków zaapelowali do władz miasta by zastanowić się raz jeszcze nad losem dworca. – Trzeba przeprowadzić ekspertyzy, które pozwolą ustalić stan budynków – twierdzi Rusewicz. – Jeśli faktycznie jego stan jest tak zły, że nic się nie da zrobić to rozbiórka będzie konieczna. Jeśli jednak nie to nie niszczmy kolejnego zabytkowego obiektu. Radna Dowhań-Domańska przekonuje, że wiele dworców, także na Dolnym Śląsku zostało wyremontowanych. – Niektóre z nich były w jeszcze gorszym stanie – mówi radna. – Nie trzeba daleko szukać – wystarczy pojechać do pobliskiej Rudnej by zobaczyć jak pięknie można odbudować obiekt będący wcześniej w bardzo złym stanie. Zróbmy wszystko by uratować dworzec w Lubinie. Budynek dworca jest niejako zamknięciem wyremontowanej niedawno ul. Odrodzenia. Jego wyburzenie otworzy widok na tereny kolejowe które siłą rzeczy są nieestetyczne i przygnębiające w swoim przemysłowym klimacie. Tym bardziej, że budynki wzdłuż ulicy sukcesywnie remontowane tworzą klimat starówki.

Konkrety/artykuł archiwalny 2012 r.

Top