Cham!

Poszłam dziś po owoce do jednego z pobliskich sklepów. Byłam tam świadkiem scenki rodzinnej.

Reklama

A ponieważ widziałam podobne rzeczy już kilkakrotnie, postanowiłam o tym napisać, gdyż zawsze po czymś takim szargają mną złe emocje.

Otóż w sklepie mijałam właśnie jakieś małżeństwo w wieku, powiedziałabym produkcyjnym. Obok nich kręciła się kilkuletnia dziewczynka. Niebawem dowiedziałam się, iż jest to ich córka.

Przechodząc obok nich usłyszałam, jak kobieta prosi mężczyznę o jakąś pomoc. Na co on, w niezwykle chamski i prostacki sposób, na cały głos, niemal krzycząc tej pomocy odmówił. Trudno było tego nie zauważyć. Odwróciłam się w ich stronę. Kobieta ze spuszczonymi oczami i zażenowaną miną udawała, że nic się nie dzieje. Natomiast on, musiał się zmierzyć z moim wzrokiem. Że głupi nie był, zorientował się w sytuacji. Wziął córkę na ręce ze słowami „pocałuj tatusia”. I nie przeszkodził mu w tym fakt, że przed paroma sekundami w podły sposób potraktował jej matkę. Dziecko z pewnością to widziało.

Pomyślcie moje Panie, ile razy same byłyście w takiej sytuacji? Bo ja bywałam. Dlatego tak emocjonalnie traktuje takie przypadki. Ile razy udawałyście przed znajomymi i rodziną, że nic się nie dzieje? Że wszystko jest ok. ile razy robiłyście dobrą minę do złej gry, bo „pan i władca” ma właśnie fochy, o których źródle pojęcia bladego nie macie…?

Dlaczego to zawsze my, kobiety musimy wszystko łagodzić, podszyte strachem o przyszłość związku?.

Pytań w tym temacie jest całe mnóstwo. I choć jestem daleka od feministycznych ruchów i wcale z nimi nie sympatyzuję, czego daję dość często wyraz, w takich przypadkach miewam wątpliwości co do mojego własnego zdania na temat relacji damsko-męskich. Mężczyźni bowiem, zwykle nie widzą w niczym problemu i jeszcze z kobiet robią czepiające się wszystkiego nudziary. Nie liczą się z tym, że na ich zachowanie w stosunku do partnerki patrzą ich dzieci. I żadnemu chamowi, do głowi nie przyjdzie, że jego ukochana córeczka, księżniczka, aniołek znajdzie sobie z dużym prawdopodobieństwem takiego samego prostaka, chama i tłumoka jakim jest jej kochający tatuś. Dlaczego? Ano dlatego, że innych wzorców nie posiada. Widzi od dziecka jak jej tato pomiata jej mamą i nic z tego nie wynika. Myśli więc, że tak ma być.

Sama nie znam innej recepty niż rozejście się z chamem. Do czego zresztą nikogo nie namawiam. Jeśli cham jest mniej zawziętej natury, można go zatargać pod groźbą do poradni małżeńskiej na przykład. Jeśli wcześniejsze rozmowy, w cztery oczy nie skutkują. Jest to jakieś rozwiązanie, ale on się musi najpierw ukorzyć a to nie jest sprawa prostą. Takie zachowanie nie ma też nic wspólnego z kompromisami, których wymaga związek. Nie znajduję bowiem żadnej przyczyny, dla której można by pomiatać i poniżać drugą, bliską nam osobę w miejscu publicznym i nie tylko. A w obecności dzieci, to już jest niepojęte.

Postanowiłam o tym napisać, ponieważ ubolewam nad takimi historiami. Przykro jest patrzeć na kobietę, która z całych sił stara się wiele ukryć, przede wszystkim z myślą o dzieciach.

Moje Drogie, róbcie wszystko, żeby nie dać się zdominować chamowi. Rozmawiajcie, tłumaczcie, żądajcie! Ale pamiętajcie, że do mężczyzny przemówi tylko kilka pierwszych zdań. Dlatego wszelki jazgot nie jest wskazany.

Ja z całych sił, życzę wam powodzenia w poskramianiu swoich domowych chamów!

Autor: Małgorzata Kwiatkowska

pokojmalgorzaty.blogspot.com

Top