Dlaczego?

Dlaczego w tym świecie jest tyle zazdrości? Wykorzystywania drugiego człowieka do własnych celów? Dlaczego wciąż i wciąż brniemy w rzeczy, które zaczynają nas przerastać i właśnie wtedy, wpadamy w panikę i miotamy się, bo nie wiemy co robić dalej i jak?

Reklama

Coraz bardziej nie rozumiem tego świata. Coraz trudniej jest mi patrzeć na wszystko, co dzieje się wokół mnie i nie odczuwać bólu… Bólu, bo bliskie mojemu sercu osoby cierpią, bo osoby, zmieniają się i patrzą na wszystko przez pryzmat kasy… Bólu, bo nigdy nie umiałam przejść obojętnie nad krzywdą ludzką… zawsze bolała mnie obmowa innych…. Zawsze bolało mnie, kiedy przez złośliwe plotki cierpieli niewinni… zawsze bolało mnie to, że ludzie sami komplikują sobie życie, a później mają pretensje do całego świata a w „najlepszym” przypadku do Pana Boga… a przecież jesteśmy myślącymi osobami. Przynajmniej za takowych się uważamy. Nigdy nie pasowałam do tego świata. Zawsze było coś dla mnie ważniejszego. Zawsze Ktoś inny był dla mnie ważniejszy. Być może, właśnie dlatego, jestem tym, kim jestem. Być może, dlatego czuję się przechodniem na tej ziemi. Być może dlatego, nie potrafię patrzeć na krzywdę ludzką i nie potrafię nie reagować. Być może do końca moich dni będę tą, która jest po prostu inna…i to nie ze względu na niepełnosprawność….

Wiecie, co? Tak naprawdę wcale mi to nie przeszkadza, że myślę, czuję, żyję inaczej niż wszyscy. Nawet jeśli czasami boli… Nawet jeśli czasami mi samej jest ciężko. Nie ważne, ale wiem, że to właśnie co mnie odróżnia od innych jest moja wiara w Boga. Jest to, że od zawsze czułam Jego obecność w moim życiu. Wszystkie sytuacje, których doświadczałam, te złe i dobre zawsze wychodziły mi na dobre. Wszystkie osoby, które spotkałam w życiu, wiem, że były dla mnie darem od Pana Boga. Jak to się mówi: jedni byli dla mnie lekcją, inni pokazywali mi, jaka mam nie być, bo ich zachowanie i sposób myślenia mi nie odpowiadał, jeszcze inni byli w moim życiu tylko na chwilę… jednak każda z nich pozostawiła swój ślad w moim życiu.

Nie mogę powiedzieć, że cierpiałam z powodu choroby…jako nastolatka – NIGDY, potwierdzą to moi znajomi. Jako dorosła – nauczyłam się nie reagować lub reagować na złe lub głupie odzywki w moim kierunku. Fizycznie, z powodu niepełnosprawności nie cierpiałam. Do zeszłego roku, kiedy przeszłam zawał i cały organizm się zbuntował. Rok czasu tzw. rekonwalescencji, ale rok pełen wojny z samą sobą i też rok niezwykle bogaty w doświadczenia. Wielu życzliwych ludzi wokół mnie…wiele modlitw w mojej intencji… o wielu ludziach dowiedziałam się tego, kim naprawdę są i już mnie ani nie zaskoczą, ani nie zgorszą…, bo tacy są. Ot, co.

Jednak to, co jest w tym wszystkim najważniejsze dla mnie to fakt, że jak nigdy wcześniej, w ciągu minionego roku odczułam obecność Boga w moim życiu, w życiu moich bliskich – rodziny, przyjaciół, znajomych. Każdy człowiek był i jest dla mnie darem od Pana Boga i czy mi się on podoba czy nie, czy lubię go czy nie – mało istotne. Jest darem od samego Boga. Od kilku lat uważam, że ludzie są nam dani i zadani. Dani, aby nas wesprzeć. Zadani, abyśmy my ich wsparli swoim słowem, nasza modlitwą czy obecnością.

Miniony rok ukazał mi na nowo, że Bóg naprawdę kocha nas bez względu na to, kim jesteśmy i jacy jesteśmy. Po prostu. Jest naszym Tatą, który nawet jak nabroimy to czeka na nas i chce nas przytulić do Swego Serca. Nie bójcie się tego…Nie bójcie się zapłakać przed Nim, powiedzieć co Wam leży na serduchu… uwierzcie mi, że Bóg naprawdę słucha…i wysłuchuje.
Może nigdy nie otrzymam odpowiedzi na moje pytania: dlaczego i może już do końca moich dni, będę odczuwała ból, jeśli będę widziała krzywdę ludzką itd. Jednak wiem, że mam coś, co pomaga mi właśnie przetrwać te pytania i ten ból. To moja wiara i pewność w to, że tuż obok mnie jest sam Bóg, który, kiedy tylko zobaczy, że coś jest ponad moje siły bierze to na Siebie, by mnie odciążyć. Przecież On nie daje niczego, czego nie moglibyśmy unieść…czegoś ponad nasze ludzkie siły….

Wiecie…? Naprawdę dziękuję Bogu, że urodziłam się właśnie taka, bo dzięki temu właśnie jestem taka jaka jestem. Nawet jeśli zdarzają się momenty, kiedy to ja padam…i stawiam pytanie: dlaczego…Pan Bóg daje mi osobę, przyjaciela, z którym można porozmawiać… Właśnie taki jest nasz Pan. On wie, że czasami trudno nam rozmawiać z Nim…. Właśnie wtedy przysyła nam swojego posłańca, który swoją postawą, zachowaniem i rozmową pokazuje nam, że Bóg jest tuż obok i nigdy nie opuszcza swojego Kochanego Dziecka.

Dlatego jeśli zastanawiacie się czy warto upaść na kolana przed Panem i zaprosić Go do swojego życia, to zachęcam Was – zróbcie to. Nie czekajcie. A tak naprawdę zobaczycie, jakie cuda zaczną się dziać w Waszym życiu… bo jak mówi św. Paweł: „Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia”.

Beata Dyko. Z wykształcenia pedagog specjalny. Z zamiłowania dusza wojująca i lubiąca dawać siebie innym. Od 11 lat związana ze stowarzyszeniem osób świeckich konsekrowanych Cisi Pracownicy Krzyża. Redaktor w czasopiśmie „Kotwica.” Od zawsze wrażliwa na potrzeby innych, kochająca ludzi. Wymagająca wobec siebie, ale tez stawiające wymagania drugiemu człowiekowi. Na co dzień żyje, pisze artykuły, jeździ po kraju i głosi konferencje o dowartościowaniu cierpienia, akceptacji niepełnosprawności czy rozmawia z rodzicami dzieci niepełnosprawnych i pomaga im w akceptacji trudnej sytuacji. Jest blisko tych wszystkich, którzy tego potrzebują. Daje siebie i swój czas innym.

https://judytwojujaca.blogspot.com

Top