Opowieści o ludziach: Był taki miły

Było bardzo zimno. Mżawka atakowała odkryte części ciała, a drapieżny wiatr wciskał się nachalnie pod kurtkę, bluzeczkę i te cholerna miniówę. Wstrętne wiatrzysko. Nie miała już siły, by próbować zatrzymać przejeżdżające samochody. Migały jeden za drugim – jak to na wylotówce z Legnicy.

Reklama

 

    Nagle zatrzymał się duży mercedes. Niczym kareta z królewiczem się zatrzymał. Pojawił się jak wybawienie. Otworzyły się drzwi. Sympatyczny starszy pan zaproponował, żeby wsiadła. Ucieszyła się ogromnie. Uznała tę okazję za dar Boży…

    Starszy pan był bardzo miły. Pożałował ją szczerze i opowiadał o swoich przygodach z zimnem.  Wykazywał swoje zaniepokojenie jej stanem zdrowia. Rozchmurzyła się zatem, odpowiadała coraz bardziej ochoczo na każde pytanie. Ba, sama zaczęła paplać zawzięcie, a zaproszenie na kawę w sympatycznej restauracji Leśna w Raszówce przyjęła z zadowoleniem.

    Bogdan, bo tak przedstawił się uprzejmy i sympatyczny nad wyraz kierowca, oczarował Beatę. Trudno się dziwić, wszak dyskotekowa rzeczywistość, w której tkwiła nieustannie, emanowała jedynie chamstwem mężczyzn, partnerów do tańca i drinków. Dlatego bez żadnych zahamowań i ceregieli chłonęła jego słowa. A mówił tak ładnie. O Ameryce mówił, bo przebywał w niej kilka lat. Wspaniałe życie – kolorowe lampiony, bogate sklepy, wolność człowieka, wielki świat. Bardzo jej się spodobał. Chyba się zakochała od razu, od pierwszego wejrzenia.

    A potem wrócili do Legnicy. Był taki czuły. Kiedy tańczyli w Cuprum, wszystko dookoła pojaśniało. Emocje i wzruszenia potęgował alkohol. Nawet wtedy, gdy zaglądał jej w oczy i zaproponował wycieczkę na wieś, do serdecznego kolegi z tej Ameryki. Zgodziła się z radością.

    Beata nie pamięta, jak długo jechali. Nie kojarzy, gdzie byli. Była przecież pijana. I z alkoholu, i szczęścia… Zwyczajnie pijana. Oszołomiona wizją wielkiego świata. Ocknęła się w jakimś salonie, w którym było trzech mężczyzn. Bogdan i jeszcze dwóch kawalerów w podeszłym wieku.

    Zabawa trwała na dobre. Ktoś ja poprosił, by się rozebrała. Odmówiła zdecydowanie. Gdyby był tylko Bogdan, to może by się zdecydowała… A tak to niestety… Poczuła uderzenie. Silne uderzenie. Aż upadła. Nie mogła uwierzyć, ale bokserem był właśnie Bogdan. Próbowała się bronić. On jednak okazał się silniejszy. Podarł jej bluzkę, rajstopy i majteczki. Wziął siłą.

    Po wypiciu dwu kolejek do akcji przystąpił Jerzy. Nie stawiała już oporu. Była zamroczona alkoholem, kolejnymi razami Bogdana. Była w szoku. Tak szybko przesuwały się obrazy. Nawet nie zdążyła popłakać sobie, bo właśnie dobrał się do nie Waldemar. I tak w kółko. Piła wódkę, słyszała przyspieszony oddech faceta, czuła smród potu i…

    Minęło dwa dni. Jerzy przywiózł jakąś panienkę. Bogdan więc wyprowadził Beatę do pokoju na piętrze. Kazał się umyć i ubrać. Podarował przy tym nowe ciuchy. Nawet szykowne. I takie seksowne. Wcisnął jej do dłoni banknoty. Nie wróciła już do salonu. Tam zaczynała się nowa zabawa.

    Bogdan podwiózł ją na przystanek przed dworcem w Legnicy. Pożegnał się z promiennym uśmiechem.

    -Pa, kochanie!

    Ze złością przeliczała banknoty. Była wściekła na siebie. I dopiero w Lubinie wytrzeźwiała na dobre. Wróciła do rzeczywistości. Ojciec wlał jej ile wlezie. Ale nie przyznała się… Do czego? – Przygody, która przeżyła na własne życzenie. Chciała do Ameryki, to poznała jej smak. – Uśmiecha się zaczepnie, choć smutno bardzo.

    -Był taki miły…

    Bierze za rączkę trzyletniego synka i odchodzi w swój świat. Mieszka sama. Rodzice nie chcą jej znać. Taki wstyd, panna z dzieckiem. I to bez ojca, bo gdzie go szukać… Taki wstyd. Panów z salonu nigdy więcej nie spotkała. Najgorsze, iż nie pamięta ich twarzy. Ani Bogdana i jego kolegów – nic nie pamięta. Za chwilę szczęścia trzeba płacić. Dobrze wie, dobrze wie. – Czy to był gwałt? – Tego też nie pamięta.

    – Był taki miły – ot, wszystko co sobie przypomina.

                                                                               Tadeusz Stojek

PS.

Imię bohaterki opowieści zostało zmienione. Imiona panów nie.

O autorze:


    Tadeusz Stojek. artysta, dziennikarz, pedagog, animator kultury i współtwórca Fabryki Kultury, który pracował w Lubinie z młodzieżą i organizował imprezy kulturalne. Zmarł w wieku 52 lat. Dzięki Tadeuszowi Stojkowi w mieście rozpoczęło działalność Stowarzyszenie Na Rzecz Inicjatyw Kulturotwórczych i Wychowania przez Sztukę „Zejdź z ulicy”. Znalazł młodych ludzi zafascynowanych teatrem i uczył ich sztuki aktorskiej. Na tej bazie powstał Teatr Świerszcz oraz Kabaret Szemrany. Sztuka wyszła na ulicę i od czasu do czasu w Lubinie można było spotkać mimów i obejrzeć happening, zorganizowany przez grupę podopiecznych Tadeusza Stojka. Regularnie pokazywane były programy Kabaretu Szemranego.   Siłą napędową obu inicjatyw był Tadeusz Stojek, którego już nie ma.

(…)Wiele osób wiązało uzasadnione nadzieje, że Tadeusz Stojek, jako Ojciec Duchowy lubińskiej kultury niezależnej poprowadzi w inny wymiar miejscowych artystów, twórców, organizatorów kultury i ich sojuszników…Niestety, wielki żal ogarnął tych, co pragnęli czynnie uczestniczyć w tej wędrówce…

Tadeusz udowodnił, że nawet w skrajnie trudnych warunkach zewnętrznych można realizować wielkie projekty i porywać za sobą nie tylko młodzież. Jego projekt społeczno-kulturalny Fabryki zawierający m.in. koncepcję odrodzenia Teatru Świerszcz przyczyniał się do budowania kapitału społecznego w Lubinie oraz stwarzał możliwości realnego integrowania lokalnego środowiska kultury.(…) Andrzej Ossowski (2011r.)


Top