Opowieści o ludziach: Nocna zmiana bestii

    Jaka jest ta miłość ? – Niby gwiazdy, niby słowa, niby okruchy serca… – Ale przychodzi chwila, w której potrafisz po prostu zabić. Chociaż serce się tłucze, a ręce drżą… I wysyłasz kartkę walentynkową, choć właśnie te gwiazdy mówią: – Zgiń !



    Aniela była nieśmiałą szesnastolatką. Cichą, spokojną… – Takie dobre dziecko. W ogólniaku postrzegano ją jako zwyczajną, acz zdolną uczennicę. 
-Ta dziewczyna – mówi wychowawczyni klasy Renata D. – była jak kwiatuszek. Pączek, który lada moment miał rozkwitnąć. Drobniutka, zawsze układna – ot, nastolatka.
Ale był też Szczeniak (ksywa jakby przypadkowa, chociaż pasująca do jego postaci według znajomych i przyjaciół), chłopak, który pracował z ojcem Anieli. Też ułożony. W każdą niedzielę uczestniczył w mszy świętej. 
-Jemu chyba we łbie się przewróciło – komentuje Barbara C., sąsiadka. – Zaczarował nas wszystkich. Modlił się, lecz na pewno był sekciarzem. Panie, on na takich misteriach się tylko gibał i gibał. Głupek jakiś…
-To nie tak, proszę pana – dodaje ksiądz Jacek – Ten chłopak po prostu przeżywał, kochał, miał dziewczynę, walczył ze sobą.
Ale przyszedł dzień załamania. Dziewczyna rzuciła Szczeniaka.

-Bo był taki dziwny – tak potem mówiła. I wtedy właśnie wymyślił swoją zemstę.
Podjechał samochodem na skraj wsi, w której właśnie mieszkała jego teraz już była dziewczyna. Usłyszał zdawkowe: „Cześć”. To była Aniela, która wracała z K. Wielkiej.
Taka złość w nim narosła, że chwycił dziewczynę i wciągnął do starego fiata. Walnął kilka razy, bo krzyczała, a kiedy prosiła o litość, myślał, że zapamięta go, bo zna przecież bardzo dobrze.

Reklama

-Nie wrzeszcz – upominał i bił kluczem. A kiedy zorientował się w sytuacji, zapakował dziewczynę w bagażnik, pojechał na bagna. Nie mógł wyjechać. Poprosił więc brata Agnieszki o pomoc.
-Boże, podjechałem traktorem, by wyciągnąć tego fiata z błota – mówi Antoni C. – Gdybym wiedział, że moja siostra jest w bagażniku… 
Szczeniak zaś pojechał spokojnie do pracy. Na nockę – w oddziale szybowym kopalni „P”. Nikt nawet się nie domyślał, że w samochodzie zaparkowanym przed „PG” leży dziewczyna, Aniela, która potrzebuje pomocy.
Rano – po pracy – Szczeniak bez jakichkolwiek oznak niepokoju ruszył z parkingu, na którym pozostała dość duża plama krwi, ale nikt na nią nie zwrócił uwagi. Po nocce przecież ludzie spieszą się na śniadanie i marzą o ciepłym łóżku. – A plama jak plama. Mogła powstać z oleju lub czegoś tam.

-Całą noc szukali ją matka, bracia, policjanci, sąsiedzi – mówi sierżant Wiesław K. – Kto tylko mógł chodzić… 
A on po pracy pojechał pod las, za cmentarz w P. Tam dobił dziewczynę. Kluczem dobił. Zakopał i… Wrócił do domu. Spokojnie, bez jakichkolwiek oznak podjechał pod klatkę schodową… Lecz zatrzymali go policjanci.
Miała to być rutynowa kontrola śladu, bo poprzedniego popołudnia widziano go w okolicy. Nikomu – ani policjantom, ani rodzicom, ani bratu, który wyciągał jego samochód z bagna – nie przyszło nawet do głowy, że to on był katen Anieli, nikomu. Tym bardziej, że na nocnej zmianie pracował z ojcem i jednym z braci dziewczyny. Jedli razem, gadali… Nie zdradził się w ogóle – żadnym gestem, żadnym słowem. Normalnie, szychta przeleciała jak zawsze.

– Nie wiedziałem – z trudem mówi Józef C. – Nie wiedziałem, że siedzę obok beztii. Nie wiedziałem, że dopuściła się atkiej zbrodni. Zresztą byłem przekonany, że Aniela zagadała się gdzieś z koleżanką i wróciła na noc… Nie wiedziałaem, że moje dziecko zabił właśnie ten człowiek. Nie, to nie człowiek…
Kiedy policjanci zobaczyli jego samochód, wiedzieli już, że mają sprawcę. Nawet nie wytarł karoserii. Klapa bagażnika była wymazana krwią. W samym batgażniku zaś było krwawe bajoro.

-W swojej przeszło dwudziestoletniej służbie – powtarza nerwowo sierżant Wiesław K. – nie widziałem takiej masakry. Gdy odkopywał zwłoki, poszedłem do lasu, by zwymiotować. Panie, nie było twarzy w tym dziecku…
Szczeniak zaś pokazywał szczegół po szczególe. Nie rozumiał tragedii. – Bo on, prosty chłopak z kopalni. Po prostu zemścił się na kobietach. – Ale życia Anieli nikt nie odda. Radości rodzicom i braciom dziewczynki nikt nie wróci. W liście walentynkowym do swojej byłej dziewczyny Szczeniak napisał: “Jesteś moim marzeniem” – lecz marzenia zwyczajnie umarły. Tylko, że Szczeniak tego do dzisiaj nie rozumie. 
                                                                             Tadeusz Stojek
PS. 
Personalia bohaterów reportażu zmieniłem.

O autorze:


    Tadeusz Stojek. artysta, dziennikarz, pedagog, animator kultury i współtwórca Fabryki Kultury, który pracował w Lubinie z młodzieżą i organizował imprezy kulturalne. Zmarł w wieku 52 lat. Dzięki Tadeuszowi Stojkowi w mieście rozpoczęło działalność Stowarzyszenie Na Rzecz Inicjatyw Kulturotwórczych i Wychowania przez Sztukę „Zejdź z ulicy”. Znalazł młodych ludzi zafascynowanych teatrem i uczył ich sztuki aktorskiej. Na tej bazie powstał Teatr Świerszcz oraz Kabaret Szemrany. Sztuka wyszła na ulicę i od czasu do czasu w Lubinie można było spotkać mimów i obejrzeć happening, zorganizowany przez grupę podopiecznych Tadeusza Stojka. Regularnie pokazywane były programy Kabaretu Szemranego.   Siłą napędową obu inicjatyw był Tadeusz Stojek, którego już nie ma.

(…)Wiele osób wiązało uzasadnione nadzieje, że Tadeusz Stojek, jako Ojciec Duchowy lubińskiej kultury niezależnej poprowadzi w inny wymiar miejscowych artystów, twórców, organizatorów kultury i ich sojuszników…Niestety, wielki żal ogarnął tych, co pragnęli czynnie uczestniczyć w tej wędrówce…

Tadeusz udowodnił, że nawet w skrajnie trudnych warunkach zewnętrznych można realizować wielkie projekty i porywać za sobą nie tylko młodzież. Jego projekt społeczno-kulturalny Fabryki zawierający m.in. koncepcję odrodzenia Teatru Świerszcz przyczyniał się do budowania kapitału społecznego w Lubinie oraz stwarzał możliwości realnego integrowania lokalnego środowiska kultury.(…) Andrzej Ossowski (2011r.)


Top