Pomoc a może…

Nie liczy się to, ile posiadasz, ale to, ile dajesz innym i jak się z nimi dzielisz” (autor nieznany). Pomoc drugiemu czy robienie sobie reklamy?

Reklama

Takie właśnie zadaję sobie pytania widząc kolejne akcje, które są organizowane w moim mieście. Oczywiście inicjatywy i to, że się coś dzieje, to akurat jest fajne i dobre. Jednak…czuję jakiś niesmak i dlatego też postanowiłam coś napisać, chociaż zdaje sobie sprawę z tego, że tym wpisem narażę się niektórym, ale trudno. W ostatnim tygodniu kilka osób pytało się mnie o zdanie, zbytnio nie chciałam się odnosić do tych pytań, ale dziś postanowiłam napisać, być może odpowiadając na pytania, które zostały mi zadane.

Już jutro odbędzie się WIELKI CHOCIANOWSKI MECZ CHARYTATYWNY. Idea super. Zbierana będzie kasa na chorą dziewczynkę z naszego miasta. Nic bym nie powiedziała, gdyby osoba, która to organizuje poszła prosić o pomoc i wsparcie, jak i włączenie się do akcji, wszystkie środowiska naszego miasta, wszystkich kandydatów na burmistrza. Nie dziwią mnie wcale zarzuty, które sama słyszałam, że jest to akcja, która stała się polityczną. Nie przekonają mnie żadne argumenty, że to nie polityka, skoro gdzie bym się nie obejrzała widnieją słowa Pana ubiegającego się o fotel burmistrza. Mam pytanie do Pani Organizatorki: Czy rozmawiała Pani z innymi kandydatami i prosiła o wsparcie? Bo wiem, że z pewnością nie z wszystkimi. Sama się pytałam.

Piszę o tym, bo sama kiedyś organizowałam PIKNIK RODZINNY w naszym mieście i wiem, ile pracy trzeba włożyć w organizację takiej akcji. Wiem jednak, że jeśli chcemy naprawdę być uczciwi do końca względem ludzi to powinniśmy umieć współpracować z każdym. Sama organizując piknik zwracałam się z podaniami do różnych nacji politycznych o pomoc i wsparcie, i wsparcie otrzymałam z różnych stron. Nie interesowało mnie, czy to się podoba sponsorom, że stoją obok siebie, chociaż na co dzień były to środowiska rywalizujące ze sobą. Liczył się cel. Tego celu: czystego i przejrzystego brakuje mi w tej akcji.

Będąc organizatorką, pisząc i chodząc po prośbie zawsze zaznaczałam, że jedyny moment, w którym wymienię sponsorów będzie zakończenie PIKNIKU. Nie zamierzam tego robić na początku ani w trakcie. Jak to się mówi potocznie: „Niech nie wie lewica, co czyni prawica” i na odwrót.

Niejednokrotnie pisałam o tym, jak bardzo zaniedbane jest środowisko osób z niepełnosprawnością w naszym mieście, jak wiele jest dzieci, które są chore, jak wiele jest młodych rodziców, którzy potrzebują wsparcia. Interesuje mnie czy coś się zmieni w tej kwestii? Czy w końcu pojawi się pełnomocnik do spraw osób z niepełnosprawnością przy urzędzie? To tylko takie pytanie retoryczne albo i nie .

A wracając do tego wielkiego meczu, jak to jest nazwane. To jak najbardziej IDŹCIE i weźcie w tym wydarzeniu udział. „Każdy ma coś, co może dać innym” – Barbara Bush.

Tylko proszę Was o jedno: idźcie tam, bo chcecie pomóc Oliwce, nie dlatego, że będzie coś za free od jakiegoś kandydata na burmistrza. Nie ten powinien przyświecać Wam i innym cel.

A taka moja prośba na przyszłość do wszystkich organizatorów takowych akcji. Zorientujcie się, ile jest takich dzieci i rodzin z dziećmi, którzy potrzebują naszego wsparcia a nigdy by o to też nie poprosiły. Wiem, że napisane jest: „Kto uratował jedno życie, uratował cały świat”, ale może warto zacząć myśleć o tym, co zrobić, aby pomóc innym? Co zrobić, aby inne rodziny nie czuły się pozostawione same sobie?

Oliwce i jej rodzinie życzę, by frekwencja dopisała a osoby otworzyły swoje serducha na pomoc małej Oliwce jak i jej rodzinie. A ewentualnym sponsorom kolejnych tego typu akcji, życzę aby potrafili dawać coś od serca, bez wahania i oby zawsze potrafili współpracować (podczas takich akcji) z wszystkimi, bez względu na poglądy polityczne czy osobiste racje.

Powtórzę jeszcze raz: pomóżcie Oliwce, ale nie dlatego, że dostaniecie coś w zamian, tylko dlatego, że chcecie pomóc konkretnej osobie, abyście mogli zgodnie ze słowami Papieża Franciszka powiedzieć z czystym sumieniem tuż przed snem: „Dzisiaj zrobiłem gest miłości wobec drugiego”.

Beata Dyko z wykształcenia pedagog specjalny. Z zamiłowania dusza wojująca i lubiąca dawać siebie innym. Od 11 lat związana ze stowarzyszeniem osób świeckich konsekrowanych Cisi Pracownicy Krzyża. Redaktor w czasopiśmie „Kotwica.” Od zawsze wrażliwa na potrzeby innych, kochająca ludzi. Wymagająca wobec siebie, ale tez stawiające wymagania drugiemu człowiekowi. Na co dzień żyje, pisze artykuły, jeździ po kraju i głosi konferencje o dowartościowaniu cierpienia, akceptacji niepełnosprawności czy rozmawia z rodzicami dzieci niepełnosprawnych i pomaga im w akceptacji trudnej sytuacji. Jest blisko tych wszystkich, którzy tego potrzebują. Daje siebie i swój czas innym.

Top