Sekrety kobiet

Udostępnij

Co takiego z nami jest, że tak często potulnie czekamy, aż utoniemy? Chyba wiem: kobiety są mistrzyniami adaptacji. Historie moich pacjentek alkoholiczek dowodzą, że kobiety potrafią przyzwyczaić się do najgorszych sytuacji

Reklama

Kobiety są z powodu swej złożonej fizjologii bardziej podatne na uzależnienie od alkoholu niż mężczyźni. Krócej i w sumie mniej muszą pić, by osiągnąć zaawansowaną, ciężką fazę choroby. W trakcie nasilania się uzależnienia mniej się awanturują lub wdają w publiczne bijatyki, rzadziej są bywalczyniami izb wytrzeźwień i nie popełniają pod wpływem alkoholu zbyt wielu ciężkich przestępstw, ale swe zdrowie fizyczne i psychiczne rujnują doszczętnie. Niszczą więzi z bliskimi, zrażając do siebie, również prędzej niż mężczyźni, nawet najbardziej kochające i oddane osoby. Otoczenie, w tym także najbliższa rodzina, bardzo się wstydzi upijającej się „czarnej owcy”. Wstydzi się nawet wtedy, gdy zdobywa się ona na odwagę szukania pomocy, a może zwłaszcza tego, bo wiąże się to z ujawnieniem wstydliwego faktu.

Tak jak żaden alkoholik nie przyczynia się do tego, by w domu było „miło i przyjemnie”, tylko na odwrót, tak samo nie jest do tego zdolna alkoholiczka. A jednak patrzymy na nich niejednakowo i kobietę oceniamy zawsze surowiej, bardziej bezwzględnie. Nic więc dziwnego, że zasadniczą cechą alkoholizmu kobiet jest wstydliwe ukrywanie problemu i przede wszystkim picie w samotności.

Alina na przykład, która po długich wahaniach w końcu podjęła leczenie szpitalne, nie dokończyła go, gdyż akurat w tym czasie ojciec dostał zawału i oczekiwał, że córka będzie go codziennie odwiedzać. Alina nie mogła mu powiedzieć, że sama zaczęła terapię, ponieważ rodzice nic nie wiedzieli, że ma problem z alkoholem. Piła samotnie prawie dziesięć lat, z rodzicami rozmawiała codziennie przez telefon i widywała ich kilka razy w miesiącu. Mąż, który jej alkoholizmu już nie mógł wytrzymać, wyprowadził się z domu. O tym zresztą też rodzice Aliny nic nie wiedzieli. Mąż razem z Aliną spędzał u teściów co roku Wigilię, nawet przez ostatnie dwa lata, kiedy już mieszkał osobno.

Gdy ją poznałam, przyznała się, że z tych wszystkich powodów czuje się obrzydliwie, nienawidzi siebie i coraz częściej myśli, żeby ze sobą skończyć. Wydawało się, że odważny krok w stronę zmiany będzie przełomem w jej życiu. Nie stał się.

Gdy uzależnioną od alkoholu kobietę usiłuję nakłonić do leczenia, często przypomina mi się historia o żabach, którą w dzieciństwie opowiedziała mi moja matka, biolog. Otóż gdy żaby włożymy do płytkiego zbiornika z zimną wodą, a następnie zaczniemy tę wodę bardzo powoli podgrzewać, doprowadzając ją stopniowo do wrzenia, to one nie zauważą, że woda staje się coraz gorętsza i gorętsza. W końcu toną wszystkie ugotowane we wrzątku.

Najgroźniejszym środowiskiem dla kobiet popadających w alkoholizm jest dom. Dla mężczyzn alkoholików nie, ich do picia ciągną koledzy, wybujała zuchwałość, pijacki obyczaj towarzyski, moda na zakrapiany styl życia „na delegacjach”, włóczenie się od knajpy do knajpy czy od pubu do pubu.

Widzę jeszcze jedną różnicę między alkoholizmem kobiet i mężczyzn. Nawet w najbardziej zaawansowanym stadium uzależnienia mężczyźni zachowują – a przynajmniej pozorują – dobre mniemanie o sobie, wisielczy humor, coś w rodzaju dumy z przynależności do pijackiego gatunku. Wśród kobiet, które mają problem z alkoholem, takich nie spotyka się nigdy. One czują inaczej. Nawet te, które podczas interwencji czy zbierania wstępnego wywiadu usiłują pomniejszać swój problem lub mu zaprzeczać, objawiają wyraźną pogardę dla siebie, brak wiary i wstręt do własnej osoby oraz obawę, czy dla kogoś takiego jak one w ogóle może być jakiś ratunek.

Weźmy Marię. Mąż Marii lubił romansować od dnia ślubu i dość prędko zaczął ją zdradzać, nawet specjalnie się z tym nie kryjąc. Jedno po drugim przychodziły tymczasem na świat dzieci i kiedy było ich już troje, a Maria zachorowała na raka piersi, mąż wyjechał za granicę na zarobek. Pobyt się przedłużał najpierw do roku, potem do dwóch lat. Po jakimś czasie mąż przestał wspominać o powrocie, a ostatnio już bardzo długo nie pisze i nie telefonuje. Maria zaczęła pić po operacji. Dziś jest wrakiem człowieka. Najbardziej walczy o uratowanie Marii jej szwagier. Zły jest na swoją żonę i teściową za to, że po kryjomu kupują Marii wódkę, że kilkakrotnie zapłaciły za domowe odtruwanie i zajmując się dziećmi, ułatwiają Marii całkowitą nieodpowiedzialność. To właśnie szwagier postawił Marii warunek, że jeżeli nie zgłosi się na leczenie, to poda sprawę do sądu o pozbawienie jej praw rodzicielskich. Poskutkowało. Dzisiaj, pół roku po kuracji, Maria nadal się trzyma.

Ale wróćmy do pytania. Dlaczego, kiedy sytuacja stawała się już coraz bardziej gorąca, kiedy musiała Marię parzyć, czemu wtedy – po pierwszej odkrytej zdradzie z jakąś panią na wczasach (która potem domagała się małżeństwa) albo po drugim romansie z cudzoziemką (która do firmy męża przyjechała na staż i nie chciała małżeństwa, tylko przygody), albo po trzecim skandalu, kiedy kolejna kochanka zaszła w ciążę i ogłosiła, że ojcem jest mąż Marii (sądownie przeprowadziła sprawę o uznanie ojcostwa) – czemu wtedy Maria nie „wyskoczyła” z tego wrzątku? .

Co takiego z nami jest, że tak często potulnie i biernie, nie próbując ucieczki, czekamy, aż utoniemy? Gdzie podziewa się wtedy nasza osławiona intuicja? Chyba wiem: kobiety przyzwyczajają się, są mistrzyniami adaptacji. Wiele znanych mi historii, między innymi moich pacjentek alkoholiczek, dowodzi, że kobiety potrafią przyzwyczaić się do najgorszych sytuacji. Owszem, płacą za to wysoką cenę – niekiedy właśnie uzależnieniem, innymi chronicznymi chorobami, nerwicą, depresją, beznadziejnym i jałowym życiem. Rzadko które jednak „wyskakują” w porę z zagrażającego zdrowiu i życiu środowiska.

Fragment książki Ewy Woydyłło „Sekrety kobiet”

http://alkoholizm.akcjasos.pl/

Top