Opowieści Stojka o ludziach: Koniec marzeń

Takich jak on jest wielu. Przyjechali tu z nadzieją, że będzie okazja, by się ustawić na resztę życia. Wiadomo, właśnie tutaj można znaleźć swoja szansę. A gdy wyjeżdżał z rodzinnej Rosji, kochana matuszka mu rzekła: – Tylko nie zmarnuj marzeń, synku, nie zmarnuj… Pamiętaj, że tam w Polsce możesz zdobyć wszystko. I wrócisz niczym pan wielki – i ucałowała syna na pożegnanie.

Reklama


Sasza jechał więc do Polski z ogromna nadzieją. Jak niegdyś wuj do Ameryki. Ale wuj zginął, bo był nieostrożny, a Ameryka to zagrożenie dla niefrasobliwych… Sasza postanowił, że nie popełni tego błędu. Będzie czujny, ostrożny, rozważny. Będzie także odważny. Aby wrócić do Rosji w aureoli sukcesu, aby chwycić Pana Boga za nogi.
Długo Sasza rozmyślał nad losem wuja i… swoim życiem. Tak młodym jeszcze. Dlatego tez, gdy tylko pojawił się w Legnicy, rzucił się w wir pracy. Jego pogodna natura przyciągała ludzi, przysparzała mu przyjaciół. – Podobnych do niego. Marzących o dużym majątku, radosnym życiu i… pięknej żonie.

Dzięki przyjaciołom Sasza poznał wielu Polaków. Był przy tym czujny. Uważał, by przypadkiem nie wtrąciło się w realizację jego marzeń KGB. I jakoś nie podniecał się pierestrojką. Wolał handlować z polskimi przyjaciółmi. Dyskretnie oczywiście. Stąd zdecydował się na przyjaźń z Marta i Markiem, mieszkańcami Lubina. Tutaj – jak sądził – KGB go nie wymaca.
Sasza był grzecznym i posłusznym oficerem. Każde polecenie służbowe wykonywał z wyjątkowym zapałem i konsekwencją. Nie chciał podpaść. A że przyjaźnił się z młodymi Polakami, to przecież normalka. Miał dopiero 28 lat i potrzebował towarzystwa.

Znajomi z rodzinne Rosji, gdy przyjeżdżali pozwiedzać Polskę, dobrze wiedzieli, że na Saszę mogą liczyć. On pomoże upłynnić różne towary. I nie trzeba będzie stać z sercem w gardle na targowiskach, czekając na marne grosze. Sasza wymagał tylko jednego: lojalności i uczciwości. Towar musiał być solidny. Poza tym Sasza nie pomagał podejrzanym typom. A gdy przypuszczał, że krajan ma kontakty z KGB, kończył znajomość, odgrywając przy okazji rolę wzorowego oficera.
Taka postawa doprowadziła Saszę do godziwego życia. Ba, mógł sobie pozwolić już na samochód. Wtedy dowiedział się, że nadchodzi czas powrotu do Ojczyzny. Ale on już nie chciał wracać. Przynajmniej nie teraz. Słyszał bowiem o napięciach społecznych, niepewności jutra w Rosji… – Nie, nie wraca teraz postanowił. – Przeczeka, a przy okazji dorobi się na dobre.
Poradził się więc Marka co ma robić. I tak powstała koncepcja ożenku Saszy. Trzeba było jedynie znaleźć narzeczoną.
W końcu znaleźli taka jedna. Nawet ładna, miła i dowcipna. Postawiła tylko jeden warunek. 30 milionów złotych i rozwód na koszt Saszy. Gram muzyka! Ale Sasza przygasł. Posmutniał bardzo… Jakby przestał marzyć. Zawzięcie handlował już bez zważania na służby specjalne. Zaczął tez pić.

-To nie jest sposób – mówił do Marty i Marka o ewentualnym ożenku. Nie wierzył, że zostanie w Polsce. Nie wierzył w nic.
Tego dnia był znowu pogodny. Jak to słońce na niebie cieszył się życie. Przywiózł do przyjaciół dwie butelki wódki. I bawili się na całego. Sasza grał na gitarze i śpiewał. Jak on ładnie śpiewał. Mariola (narzeczona), Marta i koleżanki były oczarowane. – Taki fajny chłopak. Zabawa rozkręcała się na dobre…

Nikt dzisiaj nie wie, jak to się stało, że Sasza wyszedł na korytarz. – Kiedy? – Wiadomo tylko, że sąsiedzi narobili rabanu, bo na bruku – przed blokiem – leżał człowiek. Sasza nie żył. Ludzie mówią, że wyskoczył z okna, gdyż nie znalazł miłości. Stracił nadzieję…
Sasza przestał marzyć. – Czy z własnej woli? Kto wie, kto wie?
Tadeusz Stojek

PS.
Imiona bohaterów tej opowieści zmieniłem.

O autorze:


    Tadeusz Stojek. artysta, dziennikarz, pedagog, animator kultury i współtwórca Fabryki Kultury, który pracował w Lubinie z młodzieżą i organizował imprezy kulturalne. Zmarł w wieku 52 lat. Dzięki Tadeuszowi Stojkowi w mieście rozpoczęło działalność Stowarzyszenie Na Rzecz Inicjatyw Kulturotwórczych i Wychowania przez Sztukę „Zejdź z ulicy”. Znalazł młodych ludzi zafascynowanych teatrem i uczył ich sztuki aktorskiej. Na tej bazie powstał Teatr Świerszcz oraz Kabaret Szemrany. Sztuka wyszła na ulicę i od czasu do czasu w Lubinie można było spotkać mimów i obejrzeć happening, zorganizowany przez grupę podopiecznych Tadeusza Stojka. Regularnie pokazywane były programy Kabaretu Szemranego.   Siłą napędową obu inicjatyw był Tadeusz Stojek, którego już nie ma.

(…)Wiele osób wiązało uzasadnione nadzieje, że Tadeusz Stojek, jako Ojciec Duchowy lubińskiej kultury niezależnej poprowadzi w inny wymiar miejscowych artystów, twórców, organizatorów kultury i ich sojuszników…Niestety, wielki żal ogarnął tych, co pragnęli czynnie uczestniczyć w tej wędrówce…

Tadeusz udowodnił, że nawet w skrajnie trudnych warunkach zewnętrznych można realizować wielkie projekty i porywać za sobą nie tylko młodzież. Jego projekt społeczno-kulturalny Fabryki zawierający m.in. koncepcję odrodzenia Teatru Świerszcz przyczyniał się do budowania kapitału społecznego w Lubinie oraz stwarzał możliwości realnego integrowania lokalnego środowiska kultury.(…) Andrzej Ossowski (2011r.)


 

Top